Nie pomylę się jak powiem, nie pomylę się jak zacznę
Gdyż w barze Słonecznym jedzonko zawsze jest tanie oraz bardzo smaczne
Więc za chwilę ziemniaki, buraki i dwa pasztety sobie zamówię
Bo to moje ulubione danie i je tu cholernie mocno lubię
Podchodzę do „okienka”, proszę danie a tam miłe panie
Nakładają mi moje ulubione jedzonko tak jakby na zawołanie
To nie ściemnianie, że w tym barze, którym sympatią darze
Nigdy się nie sparzyłem i wierzę, że się nigdy nie sparzę
Ponieważ zawsze świeże, zawsze ciepłe jest jedzenie
Więc na pewno Słonecznego na inny bar tak szybko nie zamienię
Mankamentem są bezdomni ale to już inna sprawa
Przecież każdemu należy się ciepła strawa
Więc przychodzą tu do baru i czasami hałasują
I tym mnie oraz personel zdeko już irytują
Ludzie oczekują cierpliwie w kolejce na swój czas
By móc usłyszeć donośne „Z twarogiem raz”
Nie raz to słyszę gdy hasło to przerywa ciszę
Poproszę chyba jeszcze pomidorową z ryżem
Słyszę przy kasie „Złoty dwadzieścia się należy”
Niejeden w te ceny nie chce przez moment wierzyć
Lecz to bar mleczny Słoneczny, dla niektórych może średniowieczny
Dochodzi mnie znowu Ziemniaki, pieczarki i raz kotlet jajeczny
To jedno z wielu zamówień w ciągu całego dnia
Takie i podobne usłyszeć się tutaj da
2, 3, 4, 5, 6 złotych obiad kosztuje cię
A więc wniosek sam nasuwa się że nie jest tak źle
Bo nie musisz pomywać bo nie musisz też gotować
Raz pójdziesz do Słonecznego a nie będziesz żałować
I to koniec już obiadu, mojej hip-hopowej zajawki
Przez szybkie jedzenie obiadu nabawiłem się czkawki
Ale co tam jutro najprawdopodobniej do baru wrócę znów
A teraz na razie wystarczy tych rymowanych słów – uf
BAROWY HIP-HOP
Nie pomylę się jak powiem, nie pomylę się jak zacznę
Gdyż w barze Słonecznym jedzonko zawsze jest tanie oraz bardzo smaczne
Więc za chwilę ziemniaki, buraki i dwa pasztety sobie zamówię
Bo to moje ulubione danie i je tu cholernie mocno lubię
Podchodzę do „okienka”, proszę danie a tam miłe panie
Nakładają mi moje ulubione jedzonko tak jakby na zawołanie
To nie ściemnianie, że w tym barze, którym sympatią darze
Nigdy się nie sparzyłem i wierzę, że się nigdy nie sparzę
Ponieważ zawsze świeże, zawsze ciepłe jest jedzenie
Więc na pewno Słonecznego na inny bar tak szybko nie zamienię
Mankamentem są bezdomni ale to już inna sprawa
Przecież każdemu należy się ciepła strawa
Więc przychodzą tu do baru i czasami hałasują
I tym mnie oraz personel zdeko już irytują
Ludzie oczekują cierpliwie w kolejce na swój czas
By móc usłyszeć donośne „Z twarogiem raz”
Nie raz to słyszę gdy hasło to przerywa ciszę
Poproszę chyba jeszcze pomidorową z ryżem
Słyszę przy kasie „Złoty dwadzieścia się należy”
Niejeden w te ceny nie chce przez moment wierzyć
Lecz to bar mleczny Słoneczny, dla niektórych może średniowieczny
Dochodzi mnie znowu Ziemniaki, pieczarki i raz kotlet jajeczny
To jedno z wielu zamówień w ciągu całego dnia
Takie i podobne usłyszeć się tutaj da
2, 3, 4, 5, 6 złotych obiad kosztuje cię
A więc wniosek sam nasuwa się że nie jest tak źle
Bo nie musisz pomywać bo nie musisz też gotować
Raz pójdziesz do Słonecznego a nie będziesz żałować
I to koniec już obiadu, mojej hip-hopowej zajawki
Przez szybkie jedzenie obiadu nabawiłem się czkawki
Ale co tam jutro najprawdopodobniej do baru wrócę znów
A teraz na razie wystarczy tych rymowanych słów – uf
KONIEC